Czy wirusy boją się dźwięków?

Czy wirusy boją się dźwięków?

Dźwięk jest wszędzie, jesteśmy w nim zanurzeni praktycznie przez cały czas. Znajdujący się w naszym mózgu ośrodek słuchu jest jak superkomputer, który pracuje nawet kiedy śpimy. Dzięki różnego rodzaju badaniom medycznym i akustycznym, wiemy na pewno, że dźwięk oddziałuje na stan naszej świadomości, zmieniając częstotliwość fal mózgowych (dudnienie różnicowe), wpływa na nasze samopoczucie, zmienia ciśnienie krwi, poziom soków żołądkowych, kwasów tłuszczowych czy częstotliwość pracy serca. Naukowcy udowodnili również, że dźwięk podnosi poziom naszej inteligencji (efekt Mozarta), może niszczyć komórki nowotworowe i mikroorganizmy.
Uważa się, że starożytne szkoły uczyły używania dźwięku zarówno jako siły kreującej, ale też leczącej. Mamy dowody, że dźwięk był ważnym elementem wykorzystywanym do leczenia w starożytnej Grecji, Chinach, Indiach, Tybecie, Egipcie, czy rdzennych kulturach obydwóch Ameryk. Można więc powiedzieć, że dźwięk jest jedną z najstarszych form leczenia. Leczenie dźwiękiem było jednym z podstawowych filarów Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Niestety filar ten nie jest kultywowany obecnie i o sztuce używania dźwięku w leczeniu przetrwało niewiele informacji. Wiemy jednakże z całą pewnością, że była to dziedzina mocno rozwinięta w tradycji Wschodu. Mamy dowody, że akupunktura dźwiękiem jest co najmniej tak efektywna, jak akupunktura tradycyjna igłowa.

Dlaczego częstotliwość dźwięku odgrywa tak istotną rolę?

Nie wszystkie dźwięki są dla nas słyszalne. Wiemy, że ludzkie ucho słyszy częstotliwości w przedziale od 20 Hz do 20 000 Hz (czyli 20 kHz), jednakże dorośli nie słyszą powyżej 16 000 Hz. Dźwięki poniżej 20 Hz nazywamy infradźwiękami, a powyżej 20 000 Hz – ultradźwiękami. Hz to skrót od słowa herc. Dzięki hercom możemy precyzyjnie określić, jak wysoki lub jak niski jest dany dźwięk. Dźwięk jest falą akustyczną (mechaniczną), która rozchodzi się na przykład w powietrzu. Mierzona w hercach częstotliwość dźwięku informuje nas o tym, ile okresów fali dźwiękowej mieści się w jednej sekundzie. Wyobraźmy sobie teraz zespół muzyków grających dla przykładu na skrzypcach, altówce i wiolonczeli. Instrumenty smyczkowe przed użyciem wymagają strojenia, czyli upewnienia się, że zagranie dźwięku A znajdującego się powyżej środkowego C (tak zwanego A4) z zapisu nutowego, będzie brzmiało według przyjętego wzorca A4 dokładnie na wysokości 440 Hz. Tylko dzięki strojeniu do danego standardu muzycy grający razem mogą brzmieć harmonijnie. Nie sposób wyobrazić sobie orkiestrę symfoniczną grającą bez strojenia. Muzyka nie jest jednak jedyną dziedziną, w której częstotliwości odgrywają tak ważną rolę. Coraz częściej mówi się o aparatach biorezonansowych, które potrafią zdiagnozować organizm i ustalić odpowiednią terapię, wykorzystując nic innego, jak częstotliwości.

Czy słyszymy tylko uszami?

Pozornie powyższe pytanie wydaje się dziwne, jednak jest bardzo ważne i mówiąc o wpływie dźwięku na ludzki organizm musimy je sobie zadać. Fakt, że nasze komórki „słyszą” dźwięk udowodnił Fabien Maman, francuski muzyk, kompozytor, akupunkturzysta i bioenergoterapeuta. W 1981 roku w towarzystwie biolog, Helene Grimal, w laboratorium uniwersyteckim w Paryżu, rozpoczął 18-miesięczne badanie dotyczące wpływu dźwięku na zdrowe i nowotworowe komórki ludzkie. Wyposażeni w mikroskop, kamerę do rejestrowania obrazów w dużym powiększeniu oraz kamerę do tak zwanej fotografii kirlianowskiej (umożliwia rejestrację wyładowań elektrycznych), Maman i Grimal przystąpili do eksperymentu. Maman grał na różnych instrumentach (gitara, gong, ksylofon), a także używał głosu przez okres dwudziestu minut za każdym razem, obserwując wpływ dźwięku na komórki umieszczone na szkiełku mikroskopu. Zaobserwował, że kiedy komórka odczuwa „wibracyjne powinowactwo” z pewną częstotliwością, jej pole energetyczne (aura) zmienia się w kształt mandali, a jej kolor transformuje się do żywego różu i błękitu. Wyciągnął z tego wniosek, że każda komórka posiada coś na kształt „podstawowej częstotliwości”, którą rozpoznaje (słyszy) i na którą reaguje. Podobnych obserwacji dokonał francuski fizyk Joel Sternheimer, który odkrył częstotliwość wibracji cząstek elementarnych. Transponował on struktury molekularne w „muzykę molekuł”, czyli pewne muzyczne wzory. Sternheimer zauważył, że jeśli w strukturze organicznej występuje problem, cząsteczki tej struktury nie wibrują. Jeśli jednak „usłyszą” charakterystyczną dla siebie, „wibracyjnie spowinowaconą” częstotliwość, którą rozpoznają jako własną „melodię”, zaczynają ponownie wibrować.

Badania dotyczące wpływu dźwięku na komórki

Fabien Maman i Helene Grimal odkryli i udokumentowali, że dźwięk był w stanie stopniowo destabilizować strukturę komórek nowotworowych, prowadząc ostatecznie do ich rozerwania. „Młodsze” komórki dłużej opierały się wpływowi dźwięku, który działał jak zawór ciśnieniowy, „przepychając” energię ze środka na ich obwody. Podobne wyniki eksperymentów dotyczących wpływu dźwięku na komórki udokumentował Anthony Holland, profesor w Skidmore College w stanie Nowy Jork. Przez 15 miesięcy Holland i jego zespół szukali dokładnej częstotliwości, która mogłaby bezpośrednio zniszczyć mikroorganizmy. Odkryli, że przy zastosowaniu dwóch częstotliwości, jednej niskiej, a drugiej wysokiej, mikroorganizmy zaczynają pękać jak kryształ. Musi jednak zostać spełniony jeden warunek – wysoka częstotliwość musi być dokładnie jedenaście razy wyższa od niskiej. Następnie Holland rozpoczął współpracę z zespołem naukowców prowadzących badania nad nowotworami, która zaowocowała odkryciem częstotliwości zabijających średnio od 25% do 60% komórek białaczkowych. Odkryta przez zespół metoda spowalniała także tempo wzrostu komórek rakowych aż o 65%. Warto w tym miejscu wspomnieć także o dr Mitchell Gaynor, onkologu i interniście, który był pionierem nowych strategii leczenia i profilaktyki nowotworów. Od 1991 roku dr Gaynor osiągał niezwykłe wyniki w swojej pracy z pacjentami onkologicznymi za sprawą aktywnego wykorzystywania między innymi dźwięków mis tybetańskich. Podkreślał w swoich publikacjach, że liczne badania wykazały, że dźwięk potrafi między innymi obniżyć ciśnienie krwi, częstość akcji serca i oddechu, zmniejszyć ból czy zwiększyć odpowiedź immunologiczną. Oliver Sacks, profesor neurologii i psychiatrii w Columbia University Medical Center, w jednej ze swoich książek szczegółowo opisuje pozytywny wpływ muzyki na ludzki mózg, przede wszystkim u osób cierpiących na demencję.

Czy wirusy boją się dźwięków?

Wiemy, że na kontakt z wirusami jesteśmy narażeni nieustannie. Wirusy nie posiadają budowy komórkowej i nie są uważane za organizmy żywe. Są pasożytami i do namnażania potrzebują komórek innych organizmów, swoich gospodarzy. Wirus składa się z kwasów nukleinowych (DNA lub RNA) i białkowej otoczki, zwanej kapsydem. Włamuje się do wnętrza komórki gospodarza i uwalnia materiał genetyczny, zawierający niezbędne informacje do namnażania. W ten sposób wirus przejmuje kontrolę nad metabolizmem komórki, zmuszając ją, by wytwarzała wirusy potomne. Zakażona komórka ulega zniszczeniu, uwalniając wirusy potomne, które zakażają kolejne komórki. Ponieważ wirusy nie reagują na antybiotyki, głównym narzędziem do walki z nimi jest sprawnie działający układ immunologiczny, który jak wynika z badań w znaczący sposób poprawia terapia dźwiękiem. Niesamowity efekt w tej dziedzinie daje terapia z użyciem mis tybetańskich i gongów, ponieważ produkują dźwięki wyjątkowo bogate w składowe harmoniczne. Przy pojedynczym uderzeniu w misę tybetańską, oprócz dźwięku podstawowego, słyszymy mnóstwo tak zwanych alikwotów (z ang. overtones), czyli dźwięków towarzyszących. Aktualnie trwają badania nad nową metodą zabijania wirusów, poprzez rozbijanie ich kapsydu częstotliwościami. Profesor Otto Sankey z uniwersytetu w Arizonie, wraz ze swoim studentem, opracowali matematyczny model służący do obliczania wibracji kapsydu wirusów, a precyzyjniej mówiąc, do określania ich najniższych częstotliwości rezonansowych. W metodzie tej znajdują zastosowanie ultradźwięki. W czerwcu tego roku w the New Indian Express pojawiła się informacja o tym, że w the Human Energy Research Centre w Indiach odkodowane zostały częstotliwości wibracyjne koronawirusa i dwóch związanych z nim enzymów. Pozwoliło to na zaprojektowanie trzech fal dźwiękowych, które niszczą wirusa. Opracowana przez dr Ramesha Vaisha, Ikwana Onwukę i dr Harsha Rastogi terapia, oparta jest na starożytnej filozofii wedyjskiej, wykorzystuje zasady teorii kwantowej odnoszącej się do fal i opiera się o efekt rezonansu. Dźwięk działa na wielu poziomach. Jako broń w walce z wirusami, może więc poprawić funkcjonowanie układu immunologicznego, może niszczyć kapsydy wirusów, może też blokować informację genetyczną wirusa, nie pozwalając tym samym na jego namnażanie się. W internecie znaleźć można wiele nagrań wspomagających układ immunologiczny. Warto posłuchać sesji z misami tybetańskimi, gongami czy kamertonami. Więcej o dźwięku wkrótce.

Iza Strzelecka

Artykuł opublikowany w czasopismie Harmonia. Twoje zdrowie, Twoja odpowiedzialność w numerze maj/czerwiec 2021.

Podziel się tym postem: